Po powrocie do centrum miasta postanowiliśmy zwiedzić muzeum polarne.
Mają tam dużo wypchanych zwierząt, co nie każdemu się pewnie spodoba.
Ale fajnie, polarnicy dokarmiali misie polarne …
… chyba jednak nie do końca o to chodziło
:(
Tutaj ciekawostka i wyjaśnienie ogromnej potencji morsów … po prostu mają kość tam gdzie trzeba
:)
Model lodołamacza polarników „Fram”, który mieliśmy okazję zwiedzić dzień później w Oslo.
W drodze powrotnej zaszliśmy jeszcze do marketu COOP, w którym zaopatrzyliśmy się w zapasy czekolady i cukierków Daim, na które mieliśmy zlecenie od rodzinki. Potem zmęczeni ale pełni wrażeń wróciliśmy do hotelu. Niestety prognozy na wieczór okazały się prawdziwe i z powodu bardzo dużego zachmurzenia nie było już sensu sterczeć na plaży w oczekiwaniu na zorzę. Dobrze, że chociaż wczoraj mieliśmy okazję ją zobaczyć
:)
Dzień 3
Rano pobudka o 5.30, bo o już o godzinie 8.00 mieliśmy samolot. Na szczęście załapaliśmy się po godzinie 6 na śniadanie chociaż oficjalnie „breakfast time” zaczyna się dopiero od 7. Śniadanie nie było może jakoś specjalnie wyszukane ale świeże bułki z dobrymi dżemami na pewno dobrze robią na początku długiej podróży. Po przylocie na lotnisko Oslo Gardermoen zostawiliśmy bagaż w przechowalni i poszliśmy na stację kolejową, która jest bezpośrednio w budynku lotniska. Pociąg jest najszybszym i najtańszym środkiem transportu do centrum miasta. Tutaj mała uwaga praktyczna. Na samej stacji można wybrać dwa rodzaje pociągu. Po prawej stronie jest ekspres lotniskowy Flytoget, a po lewej klasyczna kolej NSB i są oddzielne automaty biletowe do obu pociągów. Sam czas jazdy wbrew pozorom jest prawie identyczny jednym i drugim pociągiem (ok. 20-25 min). Flytoget jednak kursuje z częstotliwością co 10 min., a NSB ma czasami przerwy do 40 min i jak się dowiedzieliśmy, ma często opóźnione odjazdy. Także kiedy zależy nam na punktualności, to wskazany jest jednak Flytoget. Oczywiście jest znaczna różnica w cenie, Flytoget – 170 NOK, a NSB – 90 NOK. Ponieważ akurat zwykły pociąg odjechał, postanowiliśmy nie czekać na następny i wybraliśmy Flytoget (z powrotem wracaliśmy już zwykłym NSB). Kolejka do automatów biletowych Flytoget była bardzo długa ale gość z obsługi chodził i informował, że jak ktoś kupuje bilet bez żadnych zniżek, to może podejść bezpośrednio do bramek i po prostu przeciągnąć kartę przez czytnik i to wystarczy (nie ma wtedy żadnego biletu). Była jeszcze chwila konsternacji, bo kilkukrotnie próbowałem różne karty, a bramka nie chciała się za nic otworzyć. Po kilku próbach zauważyłem, że po przeciągnięciu karty, na wyświetlaczu pojawiają się możliwe stacje docelowe i dopiero po wybraniu Oslo, bramka się otworzyła
:)
Ekspres Flytoget – szybka jazda bez hałasu i talepania, kiedy my się doczekamy czegoś podobnego
:)
Dworzec kolejowy w Oslo.
Punkt informacji komunikacyjnej przed dworcem, tam można kupić bilet całodzienny za 90 NOK.
Gmach opery, cały wyłożony białym marmurem
Można wejść na dach opery …
… gdzie można poczytać Brailem
:) …
… i zobaczyć panoramę city.
Główna ulica (deptak) Karl Johans gate, prowadzi do pałacu królewskiego widocznego w oddali.
Charkaterystyczny budynek parlamentu norweskiego.
Inna charakterystyczna budowla Oslo to ratusz miejski.
Gdy zaczynał padać deszcz, poszliśmy na wzgórze z twierdzą Akershus …
… gdzie było sporo różnego typu armat …
… oraz samotny żołnierz na warcie honorowej.
Centrum pokojowej nagrody Nobla.
Teatr Narodowy.
Na koniec zwiedzania okolic centrum doszliśmy do pałacu królewskiego …
… gdzie trafiliśmy akurat na zmianę warty honorowej (codziennie o godz. 13.30).
Z tą zmianą warty była w sumie kupa śmiechu, bo podczas wymachiwania bronią jednemu żołnierzowi … wypadł na ziemię magazynek. Patrzyliśmy potem z zaciekawieniem co zrobi ale on trzymał szyk i nie schylił się, żeby go podnieść. Potem cała kolumna odeszła, a samotny magazynek został na placu. Przez moment chciałem nawet go podnieść i podać, ciekawe co by wtedy było ? Dopiero po dłuższej chwili inny żołnierz wyszedł z budynku, obszedł miejsce gdzie odbywała się zmiana warty i podniósł ten nieszczęsny magazynek. Mam całą sytuację nagraną na filmie i jak komuś pokazuję to jest niezła beka z tej akcji.
Potem rozpadało się już na dobre więc postanowiliśmy odpuścić sobie zwiedzanie Parku Vigelanda ze słynnymi rzeźbami ludzkich ciał i udaliśmy się autobusem nr 30 na półwysep Bygdoy, zwany potocznie półwyspem muzeów. W tym miejscu w bliskiej odległości od siebie jest pięć znanych muzeów. Ponieważ muzea poza sezonem otwarte są tylko do godziny 16, starczyło nam czasu tylko na dwie godzinne wizyty w muzeum wikingów i muzeum statku polarnego Fram, mianowanego kiedyś najsilniejszym statkiem na świecie. Oba muzea zrobiły na nas spore wrażenie. W muzeum wikingów eksponowane są łodzie, które zostały wykorzystane przez wikingów jako grobowce, potem je znaleziono i odkopano. Dwie największe łodzie o wymiarach ponad 20 metrów długości i 5 metrów szerokości zachowane są w idealnym stanie. W muzeum wystawiona jest też trzecia łódź (w gorszym stanie), która została znaleziona jako pierwsza oraz cała masa przedmiotów z tych łodzi. W muzeum „Fram” centralnym punktem jest oryginalny statek polarników, a mianowicie duży lodołamacz o konstrukcji drewnianej i wymiarach 39 metrów długości i 11 metrów szerokości. Większość pomieszczeń statku można zwiedzać, a dokoła niego na 3-piętrowej galeryjce są bogate ekspozycje z licznymi materiałami audiowizualnymi.
Wejście do muzeum wikingów.
Budynek muzeum powstał na planie krzyża.
Główna ekspozycja muzeum, pełnomorska łódź wikingów.
Komora, w której na łodzi pochowani byli zmarli.
Jedna z mniejszych łodzi znaleziona w tym samym miejscu.
Wejście do muzeum ”Fram”.
”Fram” to najsilniejszy statek świata w swoim czasie.
Tutaj widać jak drewniany kadłub został wzmocniony pasami blachy, żeby móc kruszyć lód.
dobra relacja charakteryzuje się tym, że jest kot a tutaj taki kizior, że hoho, rewelacja
:mrgreen: ten żwirek to dobry patent, Finowie i Szwedzi też go sypią, po stopnieniu śniegu elegancko go sprzątają i służy na kolejny rok,inna sprawa, że prawie cały Półwysep Skandynawski to skała i łatwiej o żwir niż piachbardzo przyjemne widoczki
Mieliscie szczescie, ze trafiliscie na zorze. 27 lutego byla bardzo silna zorza, ale z tego co widzialam na kamerce z Tromso, to rozchmurzylo sie tam okolo 3-4 rano dopiero nastepnego dnia. Widzialam nawet zdjecia zorzy z Polski z tego dnia
:-)Polecam sprawdzac status zorzy na tej kamerce: http://polaris.nipr.ac.jp/~acaurora/aurora/Tromso/ Nie trzeba wtedy koczowac na zewnatrz, tylko mozna wyskoczyc jak robi sie zielono.
@AgaNo właśnie potem widziałem na wskaźnikach aktywności zorzy, że 27 lutego był ostry pik w górę. Niestety wieczorem były nisko zawieszone chmury, a byliśmy tak padnięci, że do 3 nad ranem na pewno byśmy nie wytrzymali, zwłaszcza, że już o 5.30 mieliśmy pobudkę. Chociaż ta zorza z 26 lutego na pewno nie była tak wspaniała, jak te, które widzieliśmy na Twoich zdjęciach, my i tak byliśmy z niej ucieszeni i jak na pierwszy raz musi nam wystarczyć
:)Stronka z monitoringiem może się jeszcze kiedyś przyda, bo okolice bardzo piękne i kto wie, może jeszcze tam kiedyś wrócimy
:)
Zorza to loteria
:-) Mysle, ze 2 dni pobytu i jedno widowisko, to dobry wynik. A hotel to ten przy Telegrafbukta? Robilam tam zdjecia we wrzesniu 2013, ale slabo tam wychodzily, za duzo swiatla. Tylko ja bylam mobilna i pojechalam wtedy na drugi kraniec wyspy. W czasie 2 tygodni pobytu w Troms, w drugim tygodniu mialam ledwie 2 pokazy. A w Tromso mialam piekna pogode i nic, a wszyscy mowili jak to 3 CME uderza w ziemie i bedzie super zorza.
@AgaTak myślę, że chodzi o ten hotel przy Telegrafbukta, chociaż tak na prawdę jest on położony ciutkę dalej od Telegrafbukta w kierunku południowego krańca wyspy. Chyba nie ma w okolicy żadnego innego hotelu, więc pewnie chodzi o ten sam. W miejscu bezpośrednio za hotelem na plaży, nie ma w zasięgu wzroku żadnych innych zabudowań i wydaje się, że było naprawdę ciemno. Bez latarki ciężko by było w ogóle tam dojść. Według mnie miejscówka na zorze bardzo dobra, tylko trzeba mieć oczywiście dużo szczęścia
:)Tak w ogóle to w opiniach hotelu sporo ludzi pisało o tym, że mogli nawet obserwować zorze bezpośrednio z okien pokoi położonych od strony morza. My niestety dostaliśmy pokój z oknem od strony lądu, bo z drugiej strony nie było akurat wolnych.http://www.booking.com/hotel/no/sydspis ... ab-reviews
Tak mi wyszly zdjecia w tej okolicy, to akurat kawalek dalej nad woda, bo bezposrednio stamtad nie wrzucilam nic do galerii. Nawet widac moj wlasny cien na wodzie. Akurat zorza byla w strone miejskich swiatel.Mysle, ze to najlepszy hotel w Tromso na obserwowanie zorzy i tani.
@AgaBardzo ładne zdjęcie, na pewno zrobione lustrzanką ze statywem. My niestety bez takiego sprzętu nie mieliśmy szans na zdjęcia zorzy. W sumie to sceneria bardzo podobna do tego co my widzieliśmy (po za tym, że góry po drugiej stronie wody były białe), więc zdjęcie prawie idealnie pasuje do tej relacji
:)
maxima napisał:mam pytanko odnośnie dachu Opery - w jakich godzinach można tam wejść? czy jest on stale otwarty?http://upload.wikimedia.org/wikipedia/c ... _night.jpgto jest jakby część bulwaru nad fiordem, taki placyk tylko pod górę
;) jeśli śnieg nie leży to nawet nie pilnują (akurat jak ja byłem, to śniegu trochę było i nie można było tam wchodzić
:( )
BestNorman89 napisał:Ostatnio się trochę naczytałam kryminałów Jo Nesbo i bardzo chętnie wybiorę się do Norwegii, jest to teraz na szczycie mojej listy, zobaczymy jak się ułoży
;)poczytaj jeszcze Camille Läckberg to zachce Ci się do swensonów
;)
Lece jutro przetestowac Oslo, znowu nasze sciezki podroznicze krzyzuja sie
:-) Mam nadzieje, ze wiezowce w centrum beda ladnie wygladac wieczorem/w nocy.
maczala1 napisał:Kolejka do automatów biletowych Flytoget była bardzo długa ale gość z obsługi chodził i informował, że jak ktoś kupuje bilet bez żadnych zniżek, to może podejść bezpośrednio do bramek i po prostu przeciągnąć kartę przez czytnik i to wystarczy (nie ma wtedy żadnego biletu). Była jeszcze chwila konsternacji, bo kilkukrotnie próbowałem różne karty, a bramka nie chciała się za nic otworzyć. Po kilku próbach zauważyłem, że po przeciągnięciu karty, na wyświetlaczu pojawiają się możliwe stacje docelowe i dopiero po wybraniu Oslo, bramka się otworzyła
:) Mam pytanie, czy można dwa bilety załadować na jednej karcie (dla dwóch osób), czy każdy musi mieć własną? Nie znalazłam tej informacji na stronie Flytoget.
Po powrocie do centrum miasta postanowiliśmy zwiedzić muzeum polarne.
Mają tam dużo wypchanych zwierząt, co nie każdemu się pewnie spodoba.
Ale fajnie, polarnicy dokarmiali misie polarne …
… chyba jednak nie do końca o to chodziło :(
Tutaj ciekawostka i wyjaśnienie ogromnej potencji morsów … po prostu mają kość tam gdzie trzeba :)
Model lodołamacza polarników „Fram”, który mieliśmy okazję zwiedzić dzień później w Oslo.
W drodze powrotnej zaszliśmy jeszcze do marketu COOP, w którym zaopatrzyliśmy się w zapasy czekolady i cukierków Daim, na które mieliśmy zlecenie od rodzinki. Potem zmęczeni ale pełni wrażeń wróciliśmy do hotelu. Niestety prognozy na wieczór okazały się prawdziwe i z powodu bardzo dużego zachmurzenia nie było już sensu sterczeć na plaży w oczekiwaniu na zorzę. Dobrze, że chociaż wczoraj mieliśmy okazję ją zobaczyć :)
Dzień 3
Rano pobudka o 5.30, bo o już o godzinie 8.00 mieliśmy samolot. Na szczęście załapaliśmy się po godzinie 6 na śniadanie chociaż oficjalnie „breakfast time” zaczyna się dopiero od 7. Śniadanie nie było może jakoś specjalnie wyszukane ale świeże bułki z dobrymi dżemami na pewno dobrze robią na początku długiej podróży.
Po przylocie na lotnisko Oslo Gardermoen zostawiliśmy bagaż w przechowalni i poszliśmy na stację kolejową, która jest bezpośrednio w budynku lotniska. Pociąg jest najszybszym i najtańszym środkiem transportu do centrum miasta. Tutaj mała uwaga praktyczna. Na samej stacji można wybrać dwa rodzaje pociągu. Po prawej stronie jest ekspres lotniskowy Flytoget, a po lewej klasyczna kolej NSB i są oddzielne automaty biletowe do obu pociągów. Sam czas jazdy wbrew pozorom jest prawie identyczny jednym i drugim pociągiem (ok. 20-25 min). Flytoget jednak kursuje z częstotliwością co 10 min., a NSB ma czasami przerwy do 40 min i jak się dowiedzieliśmy, ma często opóźnione odjazdy. Także kiedy zależy nam na punktualności, to wskazany jest jednak Flytoget. Oczywiście jest znaczna różnica w cenie, Flytoget – 170 NOK, a NSB – 90 NOK. Ponieważ akurat zwykły pociąg odjechał, postanowiliśmy nie czekać na następny i wybraliśmy Flytoget (z powrotem wracaliśmy już zwykłym NSB). Kolejka do automatów biletowych Flytoget była bardzo długa ale gość z obsługi chodził i informował, że jak ktoś kupuje bilet bez żadnych zniżek, to może podejść bezpośrednio do bramek i po prostu przeciągnąć kartę przez czytnik i to wystarczy (nie ma wtedy żadnego biletu). Była jeszcze chwila konsternacji, bo kilkukrotnie próbowałem różne karty, a bramka nie chciała się za nic otworzyć. Po kilku próbach zauważyłem, że po przeciągnięciu karty, na wyświetlaczu pojawiają się możliwe stacje docelowe i dopiero po wybraniu Oslo, bramka się otworzyła :)
Ekspres Flytoget – szybka jazda bez hałasu i talepania, kiedy my się doczekamy czegoś podobnego :)
Dworzec kolejowy w Oslo.
Punkt informacji komunikacyjnej przed dworcem, tam można kupić bilet całodzienny za 90 NOK.
Gmach opery, cały wyłożony białym marmurem
Można wejść na dach opery …
… gdzie można poczytać Brailem :) …
… i zobaczyć panoramę city.
Główna ulica (deptak) Karl Johans gate, prowadzi do pałacu królewskiego widocznego w oddali.
Charkaterystyczny budynek parlamentu norweskiego.
Inna charakterystyczna budowla Oslo to ratusz miejski.
Gdy zaczynał padać deszcz, poszliśmy na wzgórze z twierdzą Akershus …
… gdzie było sporo różnego typu armat …
… oraz samotny żołnierz na warcie honorowej.
Centrum pokojowej nagrody Nobla.
Teatr Narodowy.
Na koniec zwiedzania okolic centrum doszliśmy do pałacu królewskiego …
… gdzie trafiliśmy akurat na zmianę warty honorowej (codziennie o godz. 13.30).
Z tą zmianą warty była w sumie kupa śmiechu, bo podczas wymachiwania bronią jednemu żołnierzowi … wypadł na ziemię magazynek. Patrzyliśmy potem z zaciekawieniem co zrobi ale on trzymał szyk i nie schylił się, żeby go podnieść. Potem cała kolumna odeszła, a samotny magazynek został na placu. Przez moment chciałem nawet go podnieść i podać, ciekawe co by wtedy było ? Dopiero po dłuższej chwili inny żołnierz wyszedł z budynku, obszedł miejsce gdzie odbywała się zmiana warty i podniósł ten nieszczęsny magazynek. Mam całą sytuację nagraną na filmie i jak komuś pokazuję to jest niezła beka z tej akcji.
Potem rozpadało się już na dobre więc postanowiliśmy odpuścić sobie zwiedzanie Parku Vigelanda ze słynnymi rzeźbami ludzkich ciał i udaliśmy się autobusem nr 30 na półwysep Bygdoy, zwany potocznie półwyspem muzeów. W tym miejscu w bliskiej odległości od siebie jest pięć znanych muzeów. Ponieważ muzea poza sezonem otwarte są tylko do godziny 16, starczyło nam czasu tylko na dwie godzinne wizyty w muzeum wikingów i muzeum statku polarnego Fram, mianowanego kiedyś najsilniejszym statkiem na świecie.
Oba muzea zrobiły na nas spore wrażenie. W muzeum wikingów eksponowane są łodzie, które zostały wykorzystane przez wikingów jako grobowce, potem je znaleziono i odkopano. Dwie największe łodzie o wymiarach ponad 20 metrów długości i 5 metrów szerokości zachowane są w idealnym stanie. W muzeum wystawiona jest też trzecia łódź (w gorszym stanie), która została znaleziona jako pierwsza oraz cała masa przedmiotów z tych łodzi.
W muzeum „Fram” centralnym punktem jest oryginalny statek polarników, a mianowicie duży lodołamacz o konstrukcji drewnianej i wymiarach 39 metrów długości i 11 metrów szerokości. Większość pomieszczeń statku można zwiedzać, a dokoła niego na 3-piętrowej galeryjce są bogate ekspozycje z licznymi materiałami audiowizualnymi.
Wejście do muzeum wikingów.
Budynek muzeum powstał na planie krzyża.
Główna ekspozycja muzeum, pełnomorska łódź wikingów.
Komora, w której na łodzi pochowani byli zmarli.
Jedna z mniejszych łodzi znaleziona w tym samym miejscu.
Wejście do muzeum ”Fram”.
”Fram” to najsilniejszy statek świata w swoim czasie.
Tutaj widać jak drewniany kadłub został wzmocniony pasami blachy, żeby móc kruszyć lód.
Pamiątkowe tablice z 3 wypraw polarnych.
Oryginalny wystrój kuchni pokładowej …
… i oryginalna zastawa obiadowa.
Salon odsłuchowy ze sprzętem audio :)
I na koniec polarnik nr 1 …
… oraz polarnik nr 2 :)